Dyktatura relatywizmu
Ostatnio
wokół słów papieża Franciszka: „Chrześcijanie i muzułmanie wierzą w tego samego
Boga” rozpętała się w Internecie istna burza. „Pobożni” katolicy zarzucili Ojcu
świętemu kłamstwo teologiczne, wręcz herezję! Nie bardzo rozumiem, dlaczego?
Chyba jedynie z niewiedzy, bo nie jest
to przecież żadna nowość! Już w roku 1076 papież Grzegorz VII pisał do
muzułmańskiego władcy Bidżak (w dzisiejszej Algierii) al-Nazira: „Wy i my winni
jesteśmy miłość sobie nawzajem, przede wszystkim dlatego, że wyznajemy Jedynego
Boga, nawet jeśli czynimy to w odmienny sposób, a także dlatego, że codziennie
chwalimy Go i czcimy – Stwórcę Świata i Władcę tego Świata.” Czyżby Grzegorz
VII był heretykiem? Stwierdzeniu takiemu stoi na przeszkodzie fakt, że ogłoszony
został świętym Kościoła Katolickiego.
Na
lekcjach religii też mnie tak uczono. Dokładnie pamiętam, jak ksiądz tłumaczył
nam, że wyznawcy wszystkich religii monoteistycznych: judaizmu, chrześcijaństwa
i islamu wyznają tego samego Boga – Boga Abrahama, chociaż w różny sposób Go
czczą i w odmienny sposób pojmują Jego istotę.
Przyjrzyjmy
się teraz wypowiedziom innego świętego papieża – Jana Pawła II. Jemu chyba też nikt
nie zarzuci herezji? W swojej książce „Przekroczyć próg nadziei”napisał:
„Kościół spogląda z szacunkiem również na Mahometan oddających cześć Jedynemu
Bogu, żywemu i samoistnemu, miłosiernemu i wszechmocnemu, Stwórcy nieba i
ziemi. (…) Z całym szacunkiem trzeba się odnieść do religii muzułmanów, nie
można nie podziwiać na przykład ich wierności modlitwie.”
9
maja 1985 roku w Rzymie Jan Paweł II powiedział: „Podczas spotkań z muzułmanami
wielokrotnie mówiłem, że wasz Bóg i nasz Bóg, to ten sam Bóg, a my
jesteśmy braćmi i siostrami w wierze Abrahama.”
19
sierpnia 1985 roku w Casablance do młodzieży muzułmańskiej powiedział: „My
chrześcijanie i muzułmanie mamy wiele rzeczy wspólnych jako wierzący i jako
ludzie. Abraham jest dla nas tym samym wzorem wiary w Boga, poddania się Jego
woli i ufności w Jego dobroć. Wierzymy w tego samego Boga, Boga
Jedynego, Boga Żyjącego, Boga, który stwarza wszechświat i swoje stworzenia
doprowadza do doskonałości.” Po słowach tych zwrócił, owszem, uwagę na różnice
teologiczne między chrześcijaństwem i islamem; różnice, które i tak nie zmieniają
faktu, że „wierzymy w tego samego Boga.” (Wszystkie cytaty z:
religie.wiara.pl)
Myślę,
że wystarczy tych cytatów! Należałoby zadać sobie w tym miejscu pytanie: z
czego właściwie wynikają różnice w traktowaniu przez niektórych Polaków obydwu
papieży? Z tego, że tamten był Polakiem, a ten nie? Jeśli tak, to czy to nie
jest skrajna obłuda i … powiedzmy sobie wyraźnie: wyjątkowa złośliwość? Nie
chcę nikogo o coś takiego posądzać, nie mniej wszyscy ci, którzy Ojca świętego
za słowa o „tym samym Bogu” zaatakowali, powinni to sobie dobrze, w głębi duszy
przemyśleć.
Faktem
jest, że ten ostatni atak na papieża Franciszka jest kontynuacją wszystkich
poprzednich „akcji”, których głównym celem było i jest zniszczenie autorytetu
Ojca świętego, co w konsekwencji doprowadzić ma do podziałów, sporów, do
głębokiego kryzysu w Kościele Katolickim. Najgorsze jest to, że wielu szczerze
wierzących, bierze czynny udział w tych akcjach. Z pewnością nie zdają sobie
nawet sprawy z tego, co robią. Są przekonani, że bronią czystości wiary,
występując przeciwko człowiekowi, którego celem jest właśnie czystość wiary;
jest powrót do Ewangelii, do życia według Ewangelii, której niestety wielu
katolików w ogóle nie zna, lub zna bardzo słabo! Niektórzy zachowują się tak,
jakby nie wiedzieli, że chrześcijaństwo to religia miłości, że to właśnie
miłość i tylko miłość jest istotą naszej religii. Jezus traktował wszystkich z miłością,
pomagał wszystkim, bez względu na to, kim byli. Ucztował przy stole z
grzesznikami i prostytutkami, potrafił lekceważyć przepisy prawa na rzecz
miłości, a pierwszą osobą, której zdradził, kim jest, była Samarytanka, kobieta
„lekkich obyczajów”, kobieta ciężko doświadczona przez życie. W Jego
przypowieści „o miłosiernym Samarytaninie”, bohater tej przypowieści udziela
pomocy rannemu wędrowcowi, nie zastanawiając się nad tym, kim ten wędrowiec tak
naprawdę jest: Samarytaninem, Żydem czy poganinem. Wielu atakuje papieża Franciszka
właśnie za to, że stara się naśladować Jezusa, dając przykład Ewangelicznej miłości
bliźniego.
Ojciec
święty jest jednak - wszyscy Jego zwolennicy podkreślają to – jest bardzo
zdeterminowany! Nie załamuje się, spokojnie i wytrwale idzie drogą, którą
wyznaczył mu Duch Święty. Trudna to droga, bo metody szatana są coraz bardziej
wymyślne i niebezpieczne. Przeciwnicy Kościoła dopuszczają się perfidnych
manipulacji słowami papieża, często nawet „cytują” takie, których nigdy nie
wypowiedział.
Nawiasem
mówiąc, ten kryzys autorytetów we współczesnym świecie, nie dotyczy tylko i wyłącznie
papieża Franciszka. Już Benedykt XVI zapowiadał, że zbliża się bardzo szkodliwa
dla Kościoła „dyktatura relatywizmu”, że wszyscy, nawet katolicy, przestaną się
liczyć z jakimikolwiek autorytetami, że każdy człowiek będzie autorytetem sam dla
siebie, że we wszystkich, nawet dogmatycznych sprawach, niemal każdy człowiek będzie
miał swoje, niekoniecznie słuszne i mądre zdanie. Czyżby obawiał się tych
czasów i dlatego odszedł? Przecież oprócz tego, że był papieżem, był też świetnym
teologiem i może widmo czasów, w których posłuszni szatanowi obłudnicy krzyczeć
będą: „Jesteś heretykiem, to nie jest tak, jak ty mówisz, lecz tak, jak my
mówimy”, było dla niego nie do zniesienia?
Komentarze
Prześlij komentarz