Droga Krzyżowa w państwie krzyżackim
Bł. Dorota z Mątowów
Za pioniera odprawianego w okresie Wielkiego Postu
nabożeństwa Drogi Krzyżowej uważa się kartuza Jana Justa Landsberga (+1539).
Zawsze zastanawiałem się, czy na przykład w średniowiecznym państwie krzyżackim
istniały jakieś praktyki religijne, które nabożeństwo to poprzedzały i które
można byłoby nazwać „pierwotną drogą krzyżową”? Na pytanie to odpowiedzi
udzielił mi wielki teolog krzyżacki i spowiednik Bł. Doroty z Mątów Jan z
Kwidzyna, który w swojej pracy: „Żywot Doroty” opisał bardzo dokładnie praktyki
ascetyczne stosowane przez Dorotę na pamiątkę męki Chrystusa. Opis jest tak
dokładny, że bardziej niż relację z praktyk stosowanych przez Dorotę,
przypomina instrukcję, pouczenie, jak
praktyki te powinno się stosować. Należy przypuszczać, że „do tego pouczenia z
pewnością gorliwie stosowano się w państwie krzyżackim! I to na długo przed
kartuzem Janem Justem Landsbergiem (+1539), który uchodzi za pioniera drogi
krzyżowej.”[i]
Oto ten opis (w skrócie):[ii]
„Na pamiątkę trzykrotnej modlitwy Pana Jezusa
na Górze Oliwnej zwykła ćwiczyć trzy umartwienia. Pierwsze robiła klękając i
wyciągając skrzyżowane ręce. (...)
Drugie robiła, klękając z rękami
złożonymi i wzniesionymi do nieba. (...)
Trzecie robiła, padając na twarz, z
rękami wyciągniętymi na sposób krzyża. (...)
Na pamiątkę pojmania stawała,
ubolewając z rękami wzniesionymi ponad głową, napięciem ostrym i mocnym.
Na pamiątkę skrępowania Pana Jezusa
Chrystusa, w którym święte Jego ręce czasem przed ssobą, a czasem z tyłu były
niemiłosiernie ciasno skrępowane, stała przez godzinę ze skrzyżowanymi z
przedniej strony swego ciała rękami (...), potem stała trzymając ręce z tyłu,
znowu jak przedtem skrzyżowane, gdy tak, mając ręce, padała w tył.
Na pamiątkę tego, że Pan Jezus
zaprowadzony został do Annasza, Kjfasza, Piłata i Heroda, stawała nieruchomo na
czubkach palców nóg oraz na czubkach palców
kiści i palców, podchodziła naprzód, ile mogła i tam stawała na jakiś
czas, rozmyślając lub modląc się i powracała na czubkach palców, podczas gdy
palce nóg pozostawały w tym samym miejscu.
W biczowaniu (...) trzymała ręce
splecione przed piersią (...) i tak stawała lekko i łagodnie pochylona, kakby
obejmowała słup, do którego Chrystus Pan był przywiązany. (...)
Na pamiątkę ukoronowania siadała na
swoich nogach z rękami na głowie splecionymi, to znaczy trzymanymi w
skrzyżowaniu.
Na pamiątkę policzkowania siedziała
ze schyloną głową, z rękami splecionymi bezpośrednio przed piersią lub
opuszczonymi na kolana, splecionymi lub bez splatania.
W dźwiganiu krzyża stawała, schyliwszy
ciało, rozmyślając, jak ciężko dźwigał, z jakim szedł wstydem.
Na pamiątkę ukrzyżowania (...) padała
na pierś swoją, ręce i nogi wzniósłszy od ziemi w górę. (...)
Na pamiątkę przybicia rąk i nóg
kładła się rozciągnięta na ziemi z rękami po bokach swoich w dół opuszczonymi.
Potem wyciągała ostro prawe ramię, potem ostrzej lewe, wreszcie nogi splecione jeszcze
ostrzej, jeśli nie najostrzej.
Chrystus tak przybity do krzyża
został podniesiony z krzyżem. Na pamiątkę tego podnosiła się i stojąc długo z
wyciągniętymi rękami, jakby do krzyża się przybijała.
Na pamiątkę otwartego boku stawała,
przycinając swoją pierś mocnym uderzeniem, rozważała znaczenie otwartego boku i
wypływającej krwi i wody oraz inne rzeczy, które Pan w powyższych jako duchowy
dar łaski jej podał.
W zdjęciu Chrystusa z krzyża tak się
ćwiczyła: po długim zmęczeniu ukrzyżowanym staniem najpierw spuszczała z góry
prawa rękę, po wtóre lewą, po trzecie padała na twarz z ramionami po bokach w
dół opuszczonymi. Długo tak leżała, rozmyślając i modląc się. (...)
Na pamiątkę pogrzebu, wielokrotnie
wykonywała umartwienie, które zwała złotym. Wykonanie jest, gdy człowiek leży
na czubkach palców, nosie i czole, wszystkie inne części ciała, podniósłszy od
ziemi i zatrzymawszy w powietrzu przez podtrzymywanie wspomnianych czoła, nosa
i czubków palców nóg, rozważa się lub wyprasza przynależność do zbawienia.”
Po
tym szczegółowym „pouczeniu” Jan z Kwidzyna wyjaśnia, na czym polega „owocność”
tego rodzaju praktyk ascetycznych:
„Jakże często w takim ćwiczeniu, a
zwłaszcza rozważaniu męki Chrystusa Pana, rozpala się ogień miłości Bożej, a
wewnętrzne przez zewnętrzne posuwane są na lepsze. Cierpienia, umęczenia i
boleści Pana naszego Jezusa Chrystusa w jakiś sposób są przez to doświadczalnie
poznawane, lenistwo, zniechęcenie i gnuśnośc są usuwane, ciała ćwiczą się w
trudzie, wady są umartwiane, cnoty zasadzane, a święte pragnienia powiększane.
Dlatego nikt, czy je wykonywał, czy nie wykonywał, nie powinien go ganić ani
lekceważyć, bo chociaż nie pomaga mu dostrzegalnie, pomaga niewidzialnie. Ono
bowiem wielu pobożnym w Chrystusie przyniosło i przynosi wzrost łaski i dary
zbawienia.”[iii]
[i] Żywot
Doroty z Mątów” Jana z Kwidzyna w tłumaczeniu na język polski Biskupa Juliana
Wojtkowskiego, s. 80, przypis 1.
[ii]
Czytając to „pouczenie” należy pamiętać o tym, że czytamy o średniowiecznych
praktykach ascetycznych, które miały swój określony kształt i wymiar. Dla
człowieka współczesnego mogą sprawiać wrażenie trochę drastycznych praktyk.
[iii] Przedostatnie zdanie świadczy o tym, że w
średniowieczu, mimo że wszyscy przyzwyczajeni byli do tego, że „pobożni”
stosują bardzo wyrafinowane nieraz praktyki ascetyczne, to jednak byli i tacy,
którzy praktyki te „ganili lub lekceważyli”, a może nawet, chociaż Jan o tym
nie mówi, drwili z nich.
Komentarze
Prześlij komentarz